Miało być lepiej, a jest jeszcze gorzej. Wydawało się, że z przyjściem Paulo Sousy do Salernitany, Krzysztof Piątek wreszcie się odblokuje. Wszak obaj panowie świetnie znają się z reprezentacji i to miał być atut naszego rodaka. Niestety, już pierwszy mecz zweryfikował te nadzieje.
Napastnik, który przez rok kosztował łącznie prawie 60 milionów euro (transfery do Milanu i Herthy) zalicza bolesny zjazd formy. Ostatniego gola zdobył na początku listopada, a jego licznik bez trafienia wkrótce będzie pokazywał 10 spotkań z rzędu. I pal licho, gdyby Krzysztof Piątek nie dochodził do sytuacji, bo koledzy z pomocy mu ich nie stwarzają, ale tak nie jest. Może polski napastnik nie ma po pięć okazji na mecz, ale jedną, dwie ma i ich nie wykorzystuje.
Jaka jest przyczyna kryzysu? – Ewidentnie jest coś nie tak. To przecież doświadczony napastnik, mający swoje walory. W czasie meczów jednak więcej widać go w bocznych sektorach boiska niż w polu karnym, gdzie czuje się przecież najlepiej – mówi włoski dziennikarz Di Pasquale dla WP Sportowe Fakty.
Wydawało się, że przyjście do klubu Paulo Sousy może zmienić sytuację Piątka. Pierwszy mecz pod wodzą Portugalczyka nie napawa jednak optymizmem. Krzysztof Piątek zaczął go od początku, ale gola nie zdobył. Co więcej, Sousa po meczu wytknął mu pewne braki.
– W grze w ataku pozycyjnym musi się jeszcze poprawić, jeśli chodzi o zajmowanie przestrzeni. Potrzebuje czasu, aby zrozumieć wszystkie schematy – powiedział Sousa.
Salernitana po 23 meczach plasuje się na szesnastym miejscu w tabeli z dorobkiem 21 punktów. Ma cztery punkty przewagi nad będącym w strefie spadkowej Hellasem Werona. Kolejne spotkanie ligowe zespół Krzysztofa Piątka zagra 26 lutego z Monzą.